piątek, 29 stycznia 2016

Miłość jest dziwna [Dramione]

Tytuł: Miłość jest dziwna
Wyrazy: 1281
Parring: Dramione



 Hermiona poprawiła swojego koczka, nad którego robieniem męczyła się przez cały ranek. Wygładziła swoją ołówkową spódnicę i po raz dwutysięczny dziesiąty sprawdziła czy zabrała wszystkie potrzebne jej dokumenty. Co chwilę zerkała też nerwowo na zegarek, machając co trochę ręką, by upewnić się, że nie stanął.
  Nie chciała spóźnić się pierwszego dnia do nowej pracy. Dzisiaj miała poznać swojego wspólnika, z którym najprawdopodobniej spędzi najbliższe lata. Musiała więc wywrzeć dobre wrażenie. Podobno miał to być zabójczo przystojny mężczyzna o blond włosach i cudownych oczach. Nie wiedziała, ile w tym prawdy, ale jednak coś musiało w tym być, skoro twierdziła tak sama szefowa.
  Weszła do biura dokładnie o godzinie 8. Zdziwiła się, widząc, że nikogo jeszcze nie ma. No ale stwierdziła, że pewnie jej współpracownik zaraz się pojawi. Postanowiła, więc trochę rozejrzeć się po gabinecie. Mahoniowe biurka stały obok ściany ustawione tak, że osoby siedzące za nimi miały doskonały widok na osobę z naprzeciwka. W przestrzeni między biurkami umieszczone było okno, jedyne w całym pomieszczeniu. W rogu zaś stały dwie szafki, zapewne na rzeczy osobiste, takie jak kubki i tym podobne. Usiadła więc przy jednym biurku i sprawdzała jak wygodny jest fotel, gdy nagle o mało z niego nie spadła.
  Trzask teleportacji wystraszył ją na tyle, że o mało nie pisnęła. W jakim była szoku, kiedy zobaczyła kto był tego sprawcą. Przed nią stał Draco Malfoy ze zmierzwionymi włosami i niedopiętą koszulą. Wyglądał tak, jak by dopiero co wstał z łóżka i zdążył w biegu się ubrać. W pierwszym momencie w ogóle jej nie zauważył. Dopiero kiedy odchrząknęła, spojrzał na nią.
- Wygląda na to, że będziemy ze sobą pracować, Malfoy – Hermiona wstała i spojrzała na niego zimnym wzrokiem. Cholera, szefowa miała rację. Ten debil stał się bardzo przystojny od czasów kiedy chodzili do szkoły.
- Och, szlama Granger dostała pracę u Gringotta? Gobliny nie boją się, że ubrudzą się od twojej szlamowatej krwi? – Parsknął w odpowiedzi, mierząc ją wzrokiem. No cóż, zmieniła się trochę. Przestała nosić te wszystkie swetry, które pogrubiały ją niemiłosiernie. Teraz chociaż było widać, że ma czym oddychać. Właściwie to pod koniec szóstej klasy wyglądała całkiem ładnie. Podobała mu się wtedy bardzo, ale wiedział, że nie może nawet z nią poflirtować, bo jego ojciec i prawie wszyscy uczniowie Hogwartu dostaliby zawału. No ale teraz mógł w sumie spróbować.
- Mały arystokratyczny dupek! Wcale się nie zmieniłeś. – Usiadła przy swoim biurku i nie zwracając uwagi na to co robi chłopak, zaczęła przeglądać papiery, które miała wypełnić. Wyprowadził ją nieco z równowagi, jednak postanowiła zastosować metodę, której nauczyła się od swojej babci „Licz do dziesięciu i oddychaj głęboko”. Podziałało.
  Draco stał zaś przez chwilę myśląc o tym, co powiedziała była Gryfonka. Zabolało go to,całkiem mocno. Właściwie to czemu tak się zachował? On tak naprawdę nigdy nie miał jakichś uprzedzeń co do krwi. To jego ojciec wmawiał mu, że jest lepszy od innych. I kiedy Lucjusz wylądował w Azkabanie, przestał w ogóle na to zwracać uwagę. Nie powinien był się tak zachować. 
  Postanowił, że będzie dla niej miły i udowodni się, że jednak się zmienił. Westchnął cichutko pod nosem i zaczął przeglądać kolejne rozliczenia, które gobliny mu przysłały.
  Przez blisko godzinę pracowali w ciszy, rachując i przeliczając po kilka razy. W pewnym momencie jednak Draco stwierdził, że jest mu gorąco i poszedł otworzyć okno. Pech chciał, że wiatr zawiał w taki sposób, by wszystkie papiery Hermiony spadły ma podłogę.
  Wściekła dziewczyna podniosła głowę i gdyby można było zabijać wzrokiem, jej współpracownik z pewnością już by nie żył.
- Do cholery jasnej, Malfoy! Rozumiem, że jestem nic nie wartą szlamą, ale mógłbyś sobie darować!
Blondyn podniósł głowę z nad papierów, które zbierał i powiedział cicho:
- Nigdy nie mówiłem, że nie jesteś nic warta.
- Może nie dosłownie, ale dawałeś mi to do zrozumienia przez swoje zachowanie. Bo wiesz Malfoy, czasem czyny są o wiele bardziej wymowne niż słowa.
  Chłopak nie odezwał się ani słowem, położył jedynie papiery na jej biurku i usiadł przy swoim. Właściwie to miała rację i on musi jej w jakiś sposób pokazać, że się zmienił. Tak w sumie to Granger coraz bardziej zaczynała mu się podobać. Kiedy się złościła wyglądała tak uroczo. Właściwie to była nawet w jego guście. 
  Dni mijały, a oni nie kłócili się prawie wcale. Draco starał się jak mógł, żeby pokazać byłej Gryfonce jak bardzo się zmienił, a ona chyba to zauważyła. Mimo wszystko nadal nie mogła zapomnieć słów, które od niego usłyszała w pierwszym dniu pracy.
   Nagle, dziewczynie zaburczało głośno w brzuchu. Zarumieniła się delikatnie, a Malfoy uśmiechnął się pod nosem, wstał i podszedł do niej.
- Może sprawisz mi tą przyjemność i pójdziesz ze mną na lunch? – Wyciągnął w jej kierunku dłoń i użył swojego uśmiechu numer 213, pod którym jeszcze żadna się nie ugięła. Ona była pierwsza.
- Dzięki, ale nie skorzystam – wygięła usta w czymś przypominającym uśmiech, po czym zgrabnie go wyminęła i poszła coś zjeść.
  A on stał tam i nie wiedział co robić. Chciał jej jakoś zaimponować, ale nie wiedział jak. Wydawało mu się, że próbował wszystkiego. Był miły, nie obrażał jej, raz nawet powiedział jej, że ładnie wygląda! Mimo wszystko wiedział, że to nie wystarcza. Musiał jej pokazać, że coś do niej czuje.
  Postanowił wykorzystać przerwę i udał się do kwiaciarni po róże. Miał nadzieję, że spodobają jej się te kwiaty. W sumie, która kobieta ich nie lubi? Teleportował się z powrotem do biura, żeby nie tracić czasu i stanął dokładnie na środku, zasłaniając twarz bukietem. Zaplanował sobie wszystko i chciał żeby mu się udało ten plan zrealizować.
  Hermiona wracając ze swojej przerwy myślała o tym jak odrzuciła propozycję Malfoya. Właściwie to przecież widziała, że próbuje być ludzki i nawet mu wychodzi. Mimo wszystko jednak... Nie umiała tak łatwo zapomnieć. To już nawet nie chodziło o ten incydent w pracy. Nie potrafiła wybaczyć tylu lat upokorzeń, kiedy jedynym co on robił, by to naprawić było niewyzywanie jej. Właściwie to nawet nigdy jej nie przeprosił. 
  Ta myśl sprawiła, że była bardzo zła. Z impetem otworzyła drzwi i stanęła jak skamieniała, kiedy zobaczyła tego imbecyla, klęczącego przed nią na podłodze. Jej mina musiała być bezcenna, bo chłopak delikatnie się uśmiechnął.
- Granger, ekhm... Hermiono, chciałbym cię przeprosić. Wiem, jestem debilem, zachowywałem się jak totalny dupek i nie ma na to żadnego usprawiedliwienia. Obrażałem cię, poniżałem i nawet przez przypadek zrobiłem to, kiedy zobaczyłem cię tutaj. To wyszło z moich ust tak z automatu. Wybaczysz mi? - Niepewnie wyciągnął bukiet w jej stronę, a ona dopiero wtedy uświadomiła sobie co się stało. 
- Przepraszam?! Po tylu latach, ty tak po prostu wyskakujesz z jakimiś badylami i myślisz, że wszystko będzie okej? 
  Rzucił kwiaty w kąt i podszedł bliżej.
- Przez tyle lat ani razu nie powiedziałeś tego słowa. Nawet nie wiesz ile razy przez ciebie płakałam, ile nocy nie mogłam spać, bo myślałam o tym, co znowu zrobiłam źle, czemu mnie obraziłeś...
  Był zaraz przy jej twarzy.
- Chciałam zrozumieć w czym jestem od ciebie gorsza, wkuwałam podręczniki na pamięć, żebyś nie miał kolejnego powodu do śmiania się ze mnie... Malfoy, co ty robisz? - Dopiero po chwili uświadomiła sobie, jak bardzo blisko niej się znajdował.
- Pamiętasz jak mówiłaś, że gesty znaczą więcej niż słowa? - Podniósł jej podbródek do góry i wpił się w jej usta. Ten pocałunek wyrażał to co czuł przez te lata, kiedy podobała mu się, ale nie potrafił nic z tym zrobić. Bał się, że zaraz go odepchnie i wyśmieje, jakież więc było jego zdumienie kiedy dziewczyna podjęła grę. W końcu oderwali się od siebie. - Kocham cię, Granger.
- Jesteś powalony, Malfoy, wiesz?
- Wiem, ale teraz mi wybaczysz? - Spojrzał na nią wzrokiem godnym kota ze Shreka, a ona zamiast odpowiedzieć ponownie zbliżyła usta do jego ust.
- Też cię kocham, debilu.

Obserwatorzy